Lanberry nie zwalnia tempa. Podczas gdy jej ostatni, nagrany wspólnie z Tribbsem singiel „Dzięki, że jesteś” przekroczył 70 milionów odtworzeń i pokrył się platyną, artystka publikuje kolejną mocną propozycję, zatytułowaną „Co ja robię tu”.
Kawałek jakby napisany z myślą o nocnej eskapadzie autem po rozświetlonym neonami mieście zawiera spory ładunek charakterystycznego dla Lanberry dramatyzmu, opowiadając o cierpkim końcu relacji.
– Utwór napisałam razem z producentem Jeremim Siejką. Chcieliśmy nawiązać brzmieniowo do lat 80-tych ale w nowoczesnej odsłonie, aby nie zdominowało to całej piosenki. „Co ja robię tu” nie powstało w wyniku moich osobistych przeżyć ale bardziej z obserwacji relacji ludzi wokół i ich historii, które bardzo mnie inspirują; uwielbiam przyglądać się dynamice relacji i rozkładać je na czynniki pierwsze, wyciągając coś przy tym dla siebie, aby nie popełniać podobnych błędów
– wyjaśnia genezę utworu artystka.
– Piosenka opowiada relacji w której jedna ze stron czuje się niewidzialna, nieistotna, zbędna lub potrzebna tylko wtedy kiedy drugiej osobie jest wygodnie; wszystko zdaje się być ważniejsza – koledzy, praca, hobby ale nie partner/partnerka; opisuję również sytuację w której osoba zaniedbująca relacje zdaje sobie sprawę, że zawaliła – niestety jest już za późno
– dodaje Lanberry.
Muzyczną wisienką na torcie jest piękne gitarowe solo – swoisty znak firmowy Lanberry – za które odpowiada Dobrosław Jabłoński.
– W klipie nie ma przedstawionej żadnej konkretnej fabuły, symboliczne obrazy są tym czym chcemy dać do myślenia widzowi, by każdy mógł to interpretować po swojemu
– wspomina artystka.
Teledyskiem zajął się niezawodny Dawid Ziemba i jego Mind Productions z którym artystka współpracowała w przeszłości przy teledyskach do piosenek „Zew” oraz „Mówiłeś”.