Donald Trump będzie drugim prezydentem w historii Stanów Zjednoczonych, który wróci do Białego Domu po kadencji przerwy – donosi agencja Associated Press. Ostatnim politykiem, który na drugą kadencję zapracował dopiero po wcześniej przegranych wyborach, był demokrata Grover Cleveland, 22. i 24. prezydent USA. Rządził pod koniec XIX wieku.
Donald Trump będzie kolejnym prezydentem USA – udało mu się przekroczyć wymaganą granicę 270 elektorów, co zapewnia mu powrót do Białego Domu.
Donald Trump, który był 45. prezydentem USA, zostanie 47. prezydentem. Jak donosi agencja Associated Press, sytuacja, w której amerykański przywódca wraca do rządzenia po czteroletniej przerwie, w historii wydarzyła się tylko raz. I to ponad 130 lat temu.
Jak dotąd jedynym prezydentem USA, który rządził jedną kadencję, potem przegrał, a po czterech latach wrócił do Gabinetu Owalnego, był demokrata Grover Cleveland, 22. i 24. prezydent Stanów Zjednoczonych. Polityk rządził w latach 1885-1889 i 1893-1897.
Cleveland zwyciężył o włos w głosowaniu powszechnym, co przełożyło się na wystarczającą liczbę elektorów, by zostać wybranym. Po czterech latach znów otrzymał więcej głosów niż jego kontrkandydat Benjamin Harrison z Partii Republikańskiej, ale tym razem nie zdołał uzyskać wystarczającej liczby elektorów i musiał wyprowadzić się z Białego Domu. Wciąż cieszył się jednak dobrą opinią, więc w kolejnych wyborach w 1892 roku wygrał już zarówno w głosowaniu powszechnym, jak i elektorskim.
Podczas swojej pierwszej kadencji zajmował się m.in. obniżeniem ceł wprowadzonych podczas wojny secesyjnej. Jego styl rządzenia był później naśladowany przez kolejnych prezydentów, takich jak Thomas Woodrow Wilson.
– To jest moment, w którym współczesna koncepcja partii narodowej naprawdę się zjednoczyła. Cleveland miał grupę zdolnych działaczy politycznych, bardzo bogatych ludzi, którzy widzieli, że korzystają na wolnym handlu. Spędzili dużo czasu, aby utrzymać nazwisko Cleveland w oczach elektoratu, w podobny sposób, w jaki robili to sojusznicy Trumpa, odrzucając każdego innego
– mówi profesor Klinghard.
Rozstrzygnięcie tegorocznych wyborów nastąpiło zaskakująco szybko. Komentatorzy prognozowali, że o tym, kto obejmie stery w Białym Domu, dowiemy się nawet kilka dni po wyborach. Tymczasem już w środę wiemy, kto będzie 47. prezydentem USA.
Elektorzy zbiorą się w stolicach swoich stanów 17 grudnia, by formalnie oddać głos na kandydatów na prezydenta i wiceprezydenta oraz wysłać głosy do przewodniczącej Senatu (rolę tę pełni wiceprezydentka i rywalka wyborcza Trumpa, Kamala Harris) oraz Archiwistki Stanów Zjednoczonych. Głosy wysłane w sześciu egzemplarzach muszą dotrzeć tam do 25 grudnia, a następnie Archiwistka musi wysłać je do Kongresu USA do 3 stycznia – dnia inauguracji nowego parlamentu. Trzy dni później nastąpi ostatni krok formalny – posiedzenie połączonych izb Kongresu, podczas którego oficjalnie podliczone zostaną głosy elektorskie i zatwierdzony ich wynik.
Zakończenie kadencji ustępującego prezydenta, inauguracja i rozpoczęcie kadencji nowego, którym będzie Donald Trump, nastąpi 20 stycznia.